Ach, dziękuję wszystkim za życzenia urodzinowe, prezenty, kartki, mejle, posty na facebooku. I te pe. W niedzielę odbyła się moja impreza urodzinowa. Poszliśmy całą naszą paczką na nasz ulubiony brunch. Nie byl to mój pierwszy raz w restauracji. Ba, nie był to nawet mój pierwszy raz na rzeczonym brunchu. Jednak po raz pierwszy jadłem tam dorosłe jedzenie i w pełni skorzystałem z bufetu. Popróbowałem sushi (uwaga, bez surowej ryby), zjadłem sobie krewetkę (miałem to już wcześniej za sobą). Generalnie mogłem jeść wszystko, czego tylko zapragnąłem. Jednakże, gdy zażądałem kawy, nie dano mi jej. Mogłem nawet jeść ciasto, ale zupełnie nie miałem na nie ochoty. Oddałem się konsumpcji bułki, brzoskwni, pomidora i zupy pomidorowej.
Jedzenie, jedzeniem. Nie tylko wokół niego świat się kręci. Najadłem się szybko i zostałem przeniesiony do basenu z piłeczkami. Matko, jakie to jest fajne. Siedzisz sobie w takim basenie, wokół są fajne kulki i widok na Pałac Kultury. No bosko po prostu! Nie miałem zamiaru stamtąd wychodzić. Wyciągnięto mnie przemocą wbrew mojej woli i ku przerażeniu innych brunchowiczów słuchających moich krzyków. Jednak musiałem wrócić do domu przed burzą...
Ante wie co dobre :)
OdpowiedzUsuń