niedziela, 31 lipca 2011

Ciągle pada

Podobno w drugiej dekadzie sierpnia pogoda ma być boska i będziemy mogli nieustannie zabawiać się uczęszczaniem na Otwarte Kąpielisko w Parku Szczęśliwickim, ale jak na razie muszę zadowolić się rozrywkami domowymi i ograniczonym pobytem na świeżym powietrzu. Cóż, ciągle pada. Pada? Leje! Za oknem ściana deszczu, głowy się nie da wystawić z mieszkania. Muszę zabawiać się w czterech ścianach.

Po pierwsze, ćwiczę pilates.

Po drugie, podjąłem się próby zbudowania Stonehenge'a z zabawek.

Pracuję nad autorską kolekcją biżuterii, "Antek for Men".

Projektuję nakrycia głowy i zajadam się pluszowym porem z Ikei.

Spędzam dużo czasu w towarzystwie Pani Pszczoły.

Raczkuję jak szalony, ale jak trzeba potrafię spokojnie pozować Mamusi do portretu.



wtorek, 26 lipca 2011

To jest blog o BLW...

... ale kto by się tam interesował jedzeniem. Ja umiem stać. Potrzebuję solidnej podpórki i sobie stoję, stoję, podskakuję i BACH, BUM, BĘC. Walnąłem się w głowę. Znowu. Już nawet nie płaczę, jak się tak walnę. Kto by tam płakał. Staję znowu. I sobie stoję, stoję, stoję, już wszyscy myślą, że będę stał, a tu BACH, BUM, BĘC. Walnąłem się w głowę.




PS. Niedługo moje pierwsze urodziny. Już jadą do mnie prezenty. Pierwsza przyjechała do mnie z Anglii pani Pszczoła. Prezent od Babci Ba.

środa, 20 lipca 2011

Sama natura

Brud z podłogi jest niesmaczny, ale i tak nie powstrzymuje mnie to przed nieustannym próbowaniem, jak smakują różne kłaczki. Od kilku dni jesteśmy u Babci i Dziadka. Moja dieta zmieniła się tutaj diametralnie. Babcia i Dziadek mają ogród, w którym spędzam cały czas, wylegując się na trawie. Ileż w trawniku jest rzeczy, które warto popróbować! Robaczki różnego rodzaju - źródło wapnia i fosforu. Trawa - to przecież warzywko. Liście - znowu warzywko. I tak dalej... Dzisiaj, po nocnym deszczu, wszędzie pojawiły się ślimaki, niestety tych nie zdołałem nawet wziąć do rączki. Mama ich nie znosi.


Wiem, ten kolaż niezbyt pasuje do tego artykułu, ale ja tak fajnie jem chleb...

wtorek, 19 lipca 2011

Rutyna

Rutyna? Raczej jej brak. Wciąż słyszę jęki moich rodziców, którzy pragną, żebym zasypiał od razu po kąpieli i wieczornym mleku mamy. Tak jak te grzeczne zdyscyplinowane bobasy z książek Tracy Hogg i Giny Ford. Eeee, a te bobasy naprawdę istnieją? Czy to fikcja poetycka?

Jakoś ostatnio nie chce mi się zasypiać wieczorem. Niby dlaczego ja mam iść spać tak wcześnie, a rodzice o wiele później? Widzę tu jakiś rodzaj niesprawiedliwości. Dyskryminowanie młodszych i tak dalej...

Ostatniej nocy wyczerpani usypianiem mnie rodzice zgłodnieli. Poszli do kuchni jeść późną kolację, no to się dołączyłem. Zjadłem banana, wypiłem kubek wody i... wcale nie poczułem się po tym bardziej senny. Od tej wody strasznie chciało mi się siusiu.



czwartek, 14 lipca 2011

Wakacje!

Lato jest cudowne! Pogoda jest piękna, więc bywam wciąż na dworze. Na dworze też jadam. Aktualnie moim ulubionym jedzeniem są maliny. Smaczne są. To fakt. Fajnie też się rozmazują na ubraniu. Łatwo rozgniatają się w dłoni. Można nimi karmić mamę.


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...