Można próbować zjeść prawie wszystko. Odkrywam to powoli i cieszę się tym coraz bardziej. Dużo czasu spędzam na podłodze, leżę na jakiejś macie otoczony jakimiś zabawkami. Nuda. Prawdziwa zabawa i prawdziwe wyzwanie to wciąż próbować jeść rzeczy niejadalne. Wczoraj lizałem podłogę (może być, powtórzę to), dzisiaj połknąłem jakiś kłak (kurz? bleeee), jutro mam w planach próbować odgryźć nogę od krzesła w kuchni. I jestem tą perspektywą bardzo podekscytowany. Noga jest metalowa, a ja jeszcze metalu nie kosztowałem. Tak ładnie wygląda. Błyszczy się...
A tak na serio to ostatnio jadłem lasagnę i szparagi i jestem wniebowzięty.
No proszę wszystko jest kwestią smaku :) - Elkowi kłaczek posmakował ;) ... aaa i plastik jest fantastik :D
OdpowiedzUsuńMimo że nasze dzieci tak lubią kłaczki, ja się jednak nie skuszę. A ty, Mamoeli?
OdpowiedzUsuńHmm niech pomyślę ;)
OdpowiedzUsuń