Od maleńkości pielęgnuję swoje typowe męskie cechy. Nie znoszę zakupów. No chyba, że przez Internet. Sklepów też nie lubię nawet jeżeli chodzi o kupowanie rzeczy dla mnie. I z tych właśnie powodów (między innymi) lubię BLW.
Generalnie byle okazja służy temu, żeby nakupować małemu człowieczkowi. Trzeba mu / jej nakupować zanim się urodzi i zanim zacznie jeść. Krzesełko, łyżeczki, słoiczki, talerzyki, miseczki, kaszki, papki, akcesoria do papek i do samodzielnego wyrobu papek, do przechowywanie papek. I tak dalej. Całe szczęście, że BLW chroni rodzinę przed zagraceniem się kuchennymi akcesoriami w wersji mini.
Jasne, krzesełko trzeba kupić. Prędzej czy później. Ale ja i tak najczęściej i najchętniej siedzę na kolanach u mamy. Poza tym jem to samo, co dorośli i tym samym, co dorośli.
Tak w ogóle to "BLW is bad for business"...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz